Koty psoty.
Podobno pogoda za kilka dni planuje spłatać nam figle. Podobno ma padać. I wiać, brrr. Zabezpieczając dobrą energię przed brakiem słońca na weekend – wpuszczam je jeszcze jedną „kocią” szczeliną w blogowe zakamarki.
Ostrzegam! Ten wpis przeznaczony jest dla kociarzy!
Koty psoty.
Na początku chciałabym zwrócić uwagę, że słowo psoty powstało z jakiegoś niewytłumaczalnego dla mnie błędu. To nie psy są psotne, albo raczej nie sięgają do kocich stóp w psoceniu. To koty są psotne. Właściwie kotne. Zamiast psota powinno się mówić KOTA!
I tak oto dzisiejszego poranka prezentowały się moje dwie koty. Coco i Mikołaj. Uwielbiam ich fotografować, o czym doskonale wiedzą śledzący mnie na Instagramie
Kiedy zbierałam się do pracy i zobaczyłam tę błogość nie mogłam się powstrzymać. Dalej jednak trzyma mnie na nich złość, ponieważ wczoraj Mikołaj zrzucił z konsoli całą ceramikę, która tam stała. A ofiar było co niemiara – wazonik, biedna figurka jelenia (!) oraz latarenka. Nawet nowiutką dużą świecę szlag trafił. Mimo to, że nie były to pierwsze, a tym bardziej ostatnie ofiary – nie umiem tych nicponi nie uwielbiać.
Coco wyleguje się na sofie, która jest totalnie przez nich zszargana. Niestety żadnym sposobem nie umiem zmusić ich do niedrapania jej. Wiedziałam, że tak będzie dlatego ma ona wymienne pokrycie. Drapaczka jest celebrowana raz dziennie. Sofa musi być przynajmniej dziesięć. A fotel przy komputerze bez dwudziestu pociągnięć pazurem nie kończy dnia. I czy pazury obcięte, czy nie – siła tych słodkich łapeczek jest nieobliczalna. Rzec by można, że im słodsza łapeczka, tym więcej sieje spustoszenia.
Na szczęście przyzwyczailiśmy się z mężem, i co ważniejsze pokochaliśmy każdą kocią zagrywkę i koci odpał. W naszym domu musi być słychać tupot kocich łapek. Poranki muszą być opatrzone mruczącą pobudką. Szczególnie po „pracowitej” nocy, bo akurat w kocim obowiązku było zrzucenie kwiatka z parapetu. Albo rzucie plastikowej teczki w gazetniku. Zabawa gumką od niej też jest niczym gra na gitarze. Biegi odbywające się o każdej porze – też norma. Ja to wszystko w kotach uwielbiam!
Kiedy mój małżonek zobaczył powyższe zdjęcie podsumował je następująco: Coco leży na sofie niczym król, a Mikołaj to prawdziwy chłop pańszczyźniany u stóp władcy! I tak to właśnie w ich świecie wygląda. Coco – dostojny panicz, dla młodszego o kilka miesięcy Mikołajka od zawsze był wzorem. Miki nie raz pokracznie naśladował zgrabne wskakiwanie na najwyższą półkę. Coco robił to z gracją, a Miki… Oj pokraka mała taka, nie umiem tego nawet opisać. Komedia
Cóż ja będę więcej pisać, ostatnie zdjęcie mówi samo za siebie
Buziaki!
- 14 March 2014
- 29 komentarzy
- 0
- koty