Autor  

Czy aby na pewno #WszystkoGra?


Drugi raz podchodzę już do tej recenzji. Chcę móc pisać o nim w samych superlatywach, ale się niestety nie da, kiedy czuję bolesne rozczarowanie. Może to głupie, ale na ten film czekałem bardziej niż na nowego Kapitana Amerykę: Wojnę Bohatetów (który jest obecnie moim ulubionym filmem z serii). Czemu tak? Czemu facet bardziej czeka na „babski” film, zamiast na uczciwe tłuczenie się po mordach przez przebierańców? Ponieważ kocham musicale!

Uwielbiam absurdalność śpiewających i nierzadko tańczących na ulicach ludzi. Historie prowadzone tańcem i piosenkami. Do dzisiaj z ogromną przyjemnością oglądam Deszczową Piosenkę, The Rocky Horror Picture Show, czy Moulin Rouge. Te filmy dają mi wiele prostej radości. Nawet ten krótki epizodzik z Ave, Cezar! Z tego powodu czekałem od kilku miesięcy na #WSZYSTKOGRA.

Film zapowiadał się bajecznie, polskie przeboje, Warszawa, Antoni Pawlicki. Wszystko zwiastowało film, którego seans będzie nie tylko przyjemny, a zapoczątkuje modę na poszukiwanie innych form niż komedie romantyczne, czy historyczno-przepraszających świat za Polskę. Przydałoby się kilka porządnych polskich horrorów, czy filmów, w których nasz kraj będzie przerysowanie świetny — tak by obrosnąć w piórka w końcu. No i oczywiście musicale! No ale chyba jednak nie. Ale od początku…

wszystkogra_recenzja_1

Poranna Stolica, a na moście Poniatowskim, Zosia z koleżankami maluje murale. Gdzie indziej wzdłuż Wisły wraca do domu z nocnej zmiany Roma, matka Zosi. Na Starym Żoliborzu babcia podlewa kwiatki w swoim ogródku. Jak dobrze wstać skoro świt. Jutrzenki blask duszkiem pić. Jak dobrze wcześnie wstać dla tych chwil, gdy nie ma wad wspaniały, piękny świat. Niestety nad kolorowym światem zebrały się szare chmury. Pojawia się zło ubrane garnitur, dokumenty i fałszywy uśmiech. Kobietom grozi eksmisja, o której pierwsza nic nie wie, druga ma to gdzieś, a trzecia ignoruje. Tak zaczyna się historia o…

… właściwie to nie wiadomo o czym. Twórcy chyba nie do końca wiedzieli, co chcieli pokazać. Na szczęście wiedzieli jak. Były piękne, kolorowe zdjęcia. Ale tutaj nie ma co się dziwić, gdyż za nie odpowiadał nominowany do Oscara, Paweł Edelman. Film jest do bólu Warszawski. Powiem więcej! Jest do bólu Żoliborski. Od samego początku prowadzi w znajome regiony mojego „pieprzonego” Żoliborza. Staję wśród miejsc, które towarzyszyły mi przez większość młodocianego życia. Stare kamienice Marymontu, Starego Żoliborza, Kępy Potockiej… Moje strony. Już samo to bardzo mnie cieszy. Zwykle moje miasto pokazują przez pryzmat Starówki albo Pałacu Kultury.

Cieszę się, że oglądanie polskich filmów, to już nie jest wstyd. W końcu zaczęto karmić nas porządnymi treściami i świetnym aktorstwem. Ostatnio odkrywam coraz więcej znakomitych aktorów, którzy nie zachowują się jakby stali na deskach teatru, a żyją swoimi postaciami. Tutaj właściwie każda postać dobrze „leżała” na aktorze. Wyróżniają się Kinga Preis jako wiecznie smutna matka, Stanisława Celińska, czyli matka matki. Lubiany przeze mnie za rolę w Czasie Honoru Antoni Pawlicki, wraz z Elizą Rycembel w swoich retrospektywnych rolach kupili mnie bardziej, niż wszyscy inni razem wzięci. Z tła wybija się Irena Melcer — czekam na jej kolejne role.

wszystkogra_recenzja_2

Tyle dobrego. Nie chce, nie lubię pisać o tym, co mi się nie podoba. Wolałbym więc przez to przejść jak najszybciej. Zwłaszcza że już widzę, że wszyscy recenzenci piszą, że „nic nie gra”. Twórcy oczywiście bronią i będą bronić swojego dzieła. Mimo wszystko — napracowali się. Niestety niszczy wszystko fabuła filmu, która jest bardzo nierówna. Przy takiej ilości pootwieranych fabularnych drzwi, masz nadzieję, że na koniec wszystkie elegancko i głośno trzasną albo chociaż zostaną uczciwie zamknięte. Niestety nie.

Mamy wątek malowania murali. Nielegalna akcja artystyczna, która nie podoba się władzom. I co? I z tego praktycznie nic nie wynika… Wyjazd Zosi na artystyczne stypendium za granicę. A, Zosia ma chłopaka, Bartka. I tutaj też za bardzo nie ma historii. Romans by się przydał. No i jest. Między Romą (Kinga Preis) a Stanisławem (Sebastian Fabijański), ale i tutaj coś nie gra. Choć aktorzy świetnie odgrywają chemię między postaciami, to… no cóż, mieli razem z cztery sceny… Wątek Staszka. Udręczony i wiecznie pijany piłkarz u schyłku swej kariery. Boisko widzimy raz i tylko dzięki mediom na mieście i superaśnemu mieszkaniu wiemy, że mu się powodziło. Mamy wątek walki o dom. No i najważniejszy wątek — ten najwyraźniejszy. I kończy się tak, że niektórzy próbują nam wmówić, że to otwarte i gotowe na interpretacje zakończenie. Przepraszam, ale tak nie jest. Wkurza to, ponieważ film nafaszerowany jest scenami, z których nic nie wynika.

Boli jeszcze to, że fajni aktorzy grają płaskie postacie. Takie bez charakteru, historii i prawie nieistniejącej motywacji. Na szczęście dobrze śpiewają i bawią się świetnie choreografią Egurrola Dance Studio. Czuję, że ten film powstał bardziej dla piosenek i tańca, niż dla historii. Od pierwszej Radości o poranku, przez Szarych miraży, Ale wkoło jest wesoło i Warszawy, po Od łezki łezka i Mam dość — wszystko wpada w ucho. Wszystkie jednak dość podobne, w tej samej konwencji. Z tego też wybija się niesamowita, mroczna aranżacja piosenki Marka Grechuty, Nie dokazuj. Coś naprawdę niesamowitego.

A i jeszcze jedno. Szkoda, że Antoni Pawlicki nic nie zatańczył, czy chociaż nie zaśpiewał. Wiemy, że umie. Myślę, że każdy „główny zły” zasłużył na dobrą piosenkę. Zresztą ciekawa postać. Bardzo nieokreślona. Bardziej niż biznesmenem budującym nową Warszawę, jest Mefistofelesem oddający los przypadkowi w grze. Wizualnie też sprawia bardziej metafizyczne wrażenie. Elegancki, uprzejmy, a jednocześnie zły do szpiku kości… no i ma oczy w różnych kolorach. Diabeł jak znalazł. W dodatku Pawlicki wciela się w Wolanda, co jest bezpośrednim już nawiązaniem do powieści Bułhakowa.

W tym miejscu boli też brak konsekwencji. Warszawa to rozrastający się moloch, który zabija prawdziwego jej ducha. Wyraźnie to widać to w scenach animacji à la The Wall. Ale ostateczny pojedynek dobrego ze złem pokazali ze wspaniałym, budującym pejzażem wyrastającego pięknie z socrealizmu wielkiego miasta. Wątpię, by był to zabieg zamierzony…

wszystkogra_recenzja_3

Czy aby na pewno #WszystkoGra?

To jak? Film mi się podobał? Nie wiem. Wielkie w tym filmie pokładałem nadzieje. Może za dużo oczekiwałem? Dostałem fajne piosenki, które do teraz grają mi w głowie. Przypomniano mi o miłości do mojego kochanego Żoliborza. Warszawa jest piękna, pokazano to, co w niej najlepsze. Z drugiej strony historia się nie klei i urywa. Dużo wątków, które nic nie znaczą. Nie czuje nic z tego, co się widziałem na ekranie. I po wyjściu z kina czułem nie tylko niedosyt, a złość. Nie na to czekałem tyle miesięcy. Czy polecam? Nie. Czy obejrzę film jeszcze raz? Tak, dla piosenek i dla zdjęć.

Trzymajcie się ciepło i oglądajcie dobre filmy!
kamil

Kamil
O Autorze

Z wykształcenia dziennikarz. Z przyjemności fotograf. Z konieczności grafik. Z miłości bloger.

PODOBNE WPISY

8 seriali, które polecam na nadchodzące długie wieczory
November 02, 2017
Komedie romantyczne na jesienne wieczory
October 21, 2016
5 ulubionych filmowych kotów
August 08, 2016
Seriale, które odkryliśmy dzięki Netflixowi
July 23, 2016
filmowe duety
Najlepsze filmowe duety
April 05, 2016
Miękkie lądowanie na Planecie Singli? Recenzja filmu
February 13, 2016
Nieromantyczne filmy o miłości
January 25, 2016
Kobiety powinny oglądać Gwiezdne Wojny
January 11, 2016
9 najfajniejszych aut z TV!
January 03, 2016