Autor  

Moja metamorfoza w Pracowni BOW!


Próg Pracowni BOW przekroczyłam po raz pierwszy jakieś trzy lata temu. Wrażenie – piorunujące, bo po za wspaniałą opinią, którą słyszałam o tym salonie, zastałam bieloną starą cegłę, meble DIY ze skrzyń i inne cudowne, skandynawskie dodatki. Od pierwszego wejrzenia byłam przekonana, że dziewczyny mają dokładnie tę samą stylówę i gust, co ja. 
Galeria zdjęć z pracowni
Zapewne pamiętacie, że jeszcze jakiś czas temu moje włosy były ciemne. Oj, były one ciapką, którą zrobiłam sobie sama krzywdę. Nie miałam nawet pojęcia jaką. I właśnie taka „skrzywdzona” trafiłam do dziewczyn. Wtedy już, kiedy usłyszałam pierwsze ciachnięcia nożyczek nad moją głową padły słowa „My Ciebie sprowadzimy do blondu, bo ta czerń jest kompletnie nie Twoja!”.
Broniłam się dzielnie, bo jeszcze kilka miesięcy utrzymywałam w sobie przekonanie, że ten ciemny kolor jest dla mnie idealny, dodaje charakteru i takie tam… Bla, bla, bla. Ale fakt był faktem – jestem naturalną blondynką. Taką blond, że aż blond. Comiesięczne domalowywanie odrostów kończyło się tylko coraz ciemniejszą „ciapą” na końcówkach, a samo pilnowanie czy aby „jasny placek odrostów” jeszcze nie jest widoczny dosłownie doprowadzał mnie do furii.
Decyzja, żeby właśnie dziewczyny w BOW przeprowadziły moją wielką włosową przemianę była jednym z najlepszych wyborów, które mogłam swojej głowie zafundować. I wiem co mówię, bo minęło już trochę czasu, odkąd zaczęłyśmy metamorfozę, a moje włosy są w najlepszej kondycji od lat. Jak wyglądało to kiedyś możecie zobaczyć niżej, sama nie wierzę, że na każdym zdjęciu w tym wpisie jestem ja.
W zeszłym tygodniu dostałam od dziewczyn zaproszenie na ostatni etap metamorfozy (tak! pojawiłam się niczym siódme dziecko Baby Jagi! :D), w której miałybyśmy osiągnąć efekt idealny. Końcówki prosiły się o pomoc, a kolor chaos – o ujarzmienie. Przemiana została uwieczniona w obiektywie Teodora Klepczyńskiego (przemiłego fotografa, którego polecam serdecznie przy okazji wątków ślubnych :)). 
Jaki jest efekt – wystarczy spojrzeć na zdjęcia. Włosy są iście „muśnięte słońcem”, a ja przeszczęśliwa! Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że dziewczyny i ich nożyczki to najlepszy salon fryzjerski w Warszawie. Jeśli szukacie miejsca, w którym chcecie zejść z koloru będącego miksem farb, których nie jesteście już w stanie wymienić, a przy okazji chcecie, żeby włosy nie przypominały siana i wyglądały zdrowo – polecam Wam to miejsce serdecznie. Po za tym zawsze jak widzę efekt końcowy mam w głowie jedną myśl „Nie ma lipy”. Z tego miejsca nie wychodzi się z wyflokowanymi na szczotę, nienaturalnymi włosami, idealnie ustawionymi na baczność toną lakieru. Dziękuję Dziewczyny za tę szczyptę elegancji, prostotę i look niczym z żurnala. Jesteście wspaniałe.

Naprawdę nie spodziewałam się, że mogłabym mieć znów swój piękny blond! I wiem jedno – obiecuję wszem i wobec, przyrzekam i składam oficjalne oświadczenie: „Nigdy więcej nie skrzywdzę swoich włosów ciemnym kolorem!” :))))))
To jak, brunetka czy blondynka?
Buziaki!
dr inż. Magda Mirkowicz
O Autorze

Doktor nauk o mediach, inżynier Informatyki Stosowanej. Zajmuje się profesjonalnym projektowaniem grafiki użytkowej. Od kilkunastu lat wykłada na największym kierunku Grafika w Polsce.

PODOBNE WPISY

13 albumów muzycznych, które nigdy się nie nudzą
May 04, 2016
Miękkie lądowanie na Planecie Singli? Recenzja filmu
February 13, 2016
Kobiety powinny oglądać Gwiezdne Wojny
January 11, 2016
Czy warto było czekać na listy? „Listy do M 2”
November 22, 2015
Gotowanie z Multicookerem REDMOND
– przepis na Kurczaka Tikka Masala
October 13, 2015
Magnesy na lodówkę – DIY z marką Haier na targach IFA
September 14, 2015
Moja wiosenna metamorfoza
March 25, 2015
Żyj pełną parą! – relacja z finału akcji
December 27, 2014
Perfekcyjne prasowanie – Wielkie Starcie!
November 19, 2014