Autor  

Miękkie lądowanie na Planecie Singli? Recenzja filmu


Miałem oglądać Conana Barbarzyńcę, ale moja żona wpadła na pomysł spontanicznego wypadu do kina, na coś fajnego. Długo Madzia nie szukała. Wybrała Planetę Singli i coś poczułem, że ciężko bym na niej wylądował, gdybym nie zgodził się zrezygnować z wojowników z mieczami i półnagich niewiast. Bałem się, że skończy się to tak radośnie, jak nasza ostatnia wizyta na innej polskiej komedii romantycznej, czyli Listach do M.2.

Anonimowość w sieci i niepewność tego, kto jest po drugiej stronie. Pamiętam, kiedy sam odkrywałem radość płynącą z odkrywaniem tajemnic znajomości internetowych. Tak poznałem kilka osób, choć większość pozostała dla mnie tajemnicą. Pamiętam, kiedy logowałem się na Microsoft Chat jako km_paladyn, a potem na Odigo i Gadu-Gadu już jako Litohoro. Troszkę tak przez pryzmat swoich własnych doświadczeń patrzyłem na randkowanie przez sieć. Tak też szybko zrozumiałem problemy, z którymi borykała się bohaterka Ania (cudowna Agnieszka Więdłocha). Sam miałem problem z pewnością siebie, oczekiwaniami i wyobrażeniami tego, jak to powinno być. Parę spotkań było krępujących, które zakończyły się, dzięki niech będą Stwórcy, głuchym telefonem. Parę było bardzo miłych. A jedno zakończyło się ślubem parę lat później. No, ale nie o mnie, choć pewnie, teraz Was zainteresowałem

Takich historii jest wiele. Właściwie to niewiele potrzeba do stworzenia podobnej historii. Wystarczy zaprojektować dwoje niepasujących do siebie bohaterów i kazać im się w sobie zakochać. Przekonało mnie jednak nazwisko Mitji Okorna. Facet odpowiedzialny był za reżyserię Listów do M., a tym razem również stał za scenariuszem. Mogłem spodziewać się więc urokliwego, zabawnego i wzruszającego kina. Właściwie, to po pierwszych minutach szepnąłem na uszko Madzi, że to są Listy do M 3 i wychodzę zaraz, jeśli to jest powtórka z rozrywki. Oczywiście zostałem, bo Agnieszka Więdłocha momentalnie mnie przekonała do tego. Na szczęście, niedługo potem okazało się, że bliżej Planecie Singli do Brzydkiej prawdy i Masz wiadomość.Bałem się, bardzo się bałem. Kolejna historia niepoprawnej romantyczki (którą doskonale rozumiem), samotnej (tego nie rozumiem) i poszukującej idealnego mężczyzny, rycerza na białym koniu. Taka Ania. Oczywiście spotyka na swojej drodze niepoprawnego cynika, śmieszka, który nie wierzy w miłość, a swoje okropne zdanie rozsyła w świat w najpopularniejszym programie z TV. Taki Tomek. Jak możemy się domyśleć, ta parka wpada na siebie. Ania umówiła się z tajemniczym Ant-Manem na randkę. Niestety nie doczekała się swojego amanta z Internetu (z tej aplikacji tinder-podobnej, Planeta Singli). Za to przy jej stoliku pojawił się Tomek Wilczyński (Maciej Stuhr). Zaserwował jej surową prawdę prosto w twarz, ona się obraziła. Potem on ją wyśmiał. I nawiązują burzliwą znajomość, która musi zakończyć się „i żyli długo i szczęśliwie”.

Zauroczenie. Źle lokowane uczucia, niedopowiedzenia, zazdrość i gniew, na koniec konfrontacja i pocałunek w deszczu (czy coś podobnego). To schemat, przez który musimy przejść, ale za który konwencja komedii romantycznych jest tak popularna. Ja wolę jednak, kiedy odchodzi się od toposu na rzecz szukania własnych rozwiązań, zaskoczeń i tworzenia nowych motywów fabularnych. Tutaj po części się udało, ponieważ… Dobra, stop! Nie będę Wam zdradzał. W każdym razie czuję się po części usatysfakcjonowany. Niestety, Planeta Singli nie jest filmem odkrywczym. Byłbym w 100%, gdyby dobre zakończenie dotyczyło odrobinkę innej pary (ta sama pani, ale inny pan). No ale to ja i moje zdanie! ;)Poza głównym wątkiem miłosnym (a właściwie trójkątem, a miejscami czworokątem…), mamy jeszcze jeden związek… Możliwe, że miał nawet znamiona ciekawszej historii, która obroniłaby się w osobnym filmem. Otóż mamy nieco już znudzone sobą małżeństwo, Olę i Bogdana, którzy dzięki córce i aplikacji do szukania randek. przechodzi poważny kryzys. Czy oni na pewno się kochają? Co tak naprawdę siedzi w głowie ich córki? Właściwie to z większą ciekawością śledziłem ich perypetie, niż konflikty Ani, Tomka, Antoniego (i Piotrka).

Listy do M… TFU! Chciałem napisać, Planeta Singli uświadamia mi, że Tomasz Karolak bardzo potrzebuje poważnych ról, które odkłamałyby jego nudzący mnie od dawna wizerunek śmieszka i wolnego ducha. Wolę go oglądać jako poważnego ojca i człowieka. Okazuje się, że Maciek Stuhr zagrał znowu tę samą postać co w „Listach”, tylko bez syna i wiary w miłość, a więcej cynizmu. Zawód nawet podobny. Agnieszka Więdłocha to najpiękniejsza i najbardziej utalentowana „polska Amelia”! Podobny poziom i wyrazistość reprezentował Piotr Głowacki. Świetnie dostępowali im kroku Michał Czernecki i Paweł Domagała. Weronika Książkiewicz i Katarzyna Bujakiewicz doskonale uzupełniają obsadę.

Rozpisałem się o postaciach i zarysowałem fabułę, a nic nie napisałem o plenerach i muzyce, a to one powodowały, że z radością czekałem na to, co Okorna pokaże mi w następnych scenach. Warszawa to cudowne, kolorowe i charakterystyczne miasto, które z jakiegoś powodu w filmach jest nudne, szare, korporacyjne i socrealistyczne. Tutaj mamy piękny park w Łazienkach, klub, w którym świetnie czuliby się wampiry Lestat, Armand i Luis (Capitol), świetne nocne i poranne widokówki Warszawy, i kilka miejsc, które mogłyby być na Chmielnej… Do tego ciągle odwoływanie się do polskich piosenek (no dobra, głównie jednej) sprawia, że szczerze rozochociłem się na „warszawski musical”, który niedługo pojawi się w kinach, czyli #WszystkoGra! Tego mi potrzeba, poczuć się na nowo dobrze w Warszawie i rozkochać się w tym mieście przy akompaniamencie starych, dobrych piosenek w naszym fajnym języku.

Czas podsumować. Planeta Singli sprawdza się idealnie jako komedia romantyczna. Można się pośmiać z kilku mniej i bardziej wymuszonych zabawnych sytuacji. Można sobie pochlipać w bardziej czułych momentach. Jako taki film sprawdza się idealnie. To taki film, który mogliby nakręcić w Hollywood i nikt by z Polsce nie marudził i się nie mądrzył. Niestety mimo takich zalet, nie jest to film odkrywczy, czy przełomowy. Jest to świetne dzieło rzemieślnicze mające dobre wzorce w kinie zagranicznym. Na tle filmu bardzo poprawnego i bezpiecznego, wyróżnia się Agnieszka Więdłocha, której życzę wspaniałej kariery. Jeszcze nie wyszliśmy z Madzia z kina, a już zaczęliśmy komentować jaka ona jest cudowna, ładna i utalentowana. Film mógłby być kontynuacją Listów do M., mógłby być zamknięty w tym samym uniwersum, nawiązuje do niego stylem, postaciami i klimatem. Skoro dobrze bawiliście się na tym wcześniejszym dziele Mitjego Okorna, to tak samo będzie i tym razem.

Byliście już w kinie? Jak Wam się podobało?
A może się wybieracie? Dajcie znać!

Trzymajcie się ciepło!

Kamil
O Autorze

Z wykształcenia dziennikarz. Z przyjemności fotograf. Z konieczności grafik. Z miłości bloger.

PODOBNE WPISY

Jak o mały włos nie zostałam... księgową! Zawód grafika komputerowego
Jak o mały włos nie zostałam… księgową! Zawód grafika komputerowego
March 19, 2018
8 seriali, które polecam na nadchodzące długie wieczory
November 02, 2017
Kreatywne migawki kwietnia '17
Kreatywne migawki kwietnia ’17
May 02, 2017
Co warto zobaczyć na Fuerteventurze
March 10, 2017
Tradycja, która wywołuje uśmiech
November 21, 2016
Komedie romantyczne na jesienne wieczory
October 21, 2016
BULLET JOURNAL: moje rozkładówki na październik 2016
September 18, 2016
Czym jest Project Life i dlaczego postanowiłam go zacząć
September 12, 2016
5 ulubionych filmowych kotów
August 08, 2016